7.3.13

Zrób to sam - masło klarowane

Jedną z moich największych przyjemności w gotowaniu jest własnoręczne przygotowanie półproduktów.
Kiedy się udają, czuję że mogę wszystko :) Ich jakość bije na głowę produkty sklepowe, a do tego więcej kasy zostaje w portfelu. Często banalne w wykonaniu, wymagają jedynie czasu, który wolimy poświęcić na odświeżanie facebooka, a potem nerwowe poszukiwanie czegoś do zjedzenia. Domowe przetwory, masło, chleb, mąka, ser, zioła są doskonałą bazą do przygotowania prostych potraw. Często są tak pyszne, że nie wymagają prawie żadnych dodatków, a kromka domowego chleba z masłem lub oliwą staje się rewelacją dnia. Ze słoika domowego sosu dyniowego skonstruujemy danie w 15 minut, a własnoręcznie zrobione pesto będzie świetnym dodatkiem do ryby, makaronu czy kanapki. Jeśli odpuścimy sobie pęd za kolejnymi sprawami do załatwienia i damy luz, czas i przestrzeń na ich przygotowanie, może stać się to jedną z ulubionych rozrywek i dać korzyści zdrowotne porównywalne z medytacją :)


Biorąc więc sprawy w swoje ręce, zacznijmy dziś od prostej czynności klarowania masła. Znane przede wszystkim fanom kuchni indyjskiej pod nazwą ghee, jest również polskim produktem tradycyjnym, o czym zawsze przypomina mi zwrot "jak pączek w maśle". Jak każdy Kowalski wie, smażenie w wysokich temperaturach nie wychodzi nam na dobre (tak jak użycie każdego oleju rafinowanego, o czym już nie każdy  wie, ale to inna historia...) Podsmażyć np. cebulę do sosu spokojnie możemy na oliwie z oliwek. Kiedy jednak bez dużego smażenia się nie obejdzie, zamiast oliwy możemy użyć klarowanego masła. Dlaczego? Masło składa się głównie z tłuszczy nasyconych, które to są najbardziej stabilne ze wszystkich rodzajów tłuszczu, a także w najmniejszym stopniu ulegają jełczeniu. Poprzez klarowanie pozbawiamy masło pochodzących z mleka substancji stałych. Dzięki temu temperatura dymienia rośnie z ok. 170 stopni do około 200-250 stopni i możemy bardziej bezpiecznie smażyć unikając zajadania się rakotwórczą akroleiną. Kiedy siedząc w knajpie typu makaron z woka czujemy gryzący dym, możemy być pewni, że to właśnie ona, swego czasu używana nawet jako gaz bojowy...Klarując masło możemy za to zakochać się w aromacie kojarzącym się ze świeżo upieczonymi croissantami bez przyjemności raczenia się zjełczałą pszenną mąką ;)



Kiedy już bierzemy się za wytworzenie tego cuda, naprawdę warto zainwestować w masło ekologiczne, ponieważ wiele rodzajów pestycydów i dioksyny są rozpuszczalne w tłuszczach i tam właśnie się kumulują.
Wykonanie jest banalne, wymaga jednak uwagi i cierpliwości. Potrzebne jest nam jedynie masło i gaza czy też pielucha tetrowa.
Dwie kostki masła kroimy na mniejsze kawałki i delikatnie roztapiamy, często mieszając, najwygodniej w rondlu z grubym dnem. Ja z braku dobrego rondla robię na patelni, jednak ciężko jest później przelewać płyn. Kiedy masło się roztopi i zaczyna się gotować, szybko przykręcamy ogień na najmniejszy z możliwych, tak aby masło tylko lekko bulgotało. Stopniowo powstaną nam trzy warstwy: na wierzchu będzie zbierać się biała piana z wytapiającej się wody, wewnętrzna złocista warstwa to właśnie płynny tłuszcz, natomiast na dnie będą osadzać się złotobrązowe kryształki - białkowa część pochodząca z mleka. Kiedy piana będzie się zagęszczać, zbieramy ją łyżką. Cały czas musimy być w pobliżu i sprawdzać, czy kryształki na dnie nie zaczynają się przypalać wydając skwierczące odgłosy smażenia. Jeżeli je przypalimy, masło jest stracone. Można delikatnie poruszać rondlem, żeby tego uniknąć. Klarowanie może trwać około pół godziny albo i dłużej i w tym czasie musimy pilnować kuchenki. Kiedy masło przestanie bulgotać i ma piękny złocisty kolor, wyłączamy ognień i pozostawiamy na chwilę do wystygnięcia, a następnie cedzimy  przez gazę do naczynia nie wykonanego z plastiku. Świetnie sprawdza się tu zwykły suchy i czysty słoik z szerokim otworem. W maśle nie powinny znaleźć się żadne brązowe resztki substancji stałych.

Jako 100% tłuszcz masło klarowane dobrze się przechowuje, trzymane w lodówce będzie miało konsystencję stałą.Ghee wzmacnia, rozgrzewa, poprawia wchłanianie pożywienia i dobrze goi stany zapalne przewodu pokarmowego. Dodanie odrobinę na jabłka upieczone z cynamonem dostarcza orgazmicznych wrażeń...Masła nie trzeba się bać, w przeciwieństwie do rafinowanych olejów roślinnych dostępnych w każdym sklepie. Ze względu na cholesterol ghee nie jest polecane osobom z chorobami krążenia, jednak dla osób odżywiających się dużą ilością nieprzetworzonych pokarmów pochodzenia roślinnego może być wartościowym dodatkiem do diety. Umiar i różnorodność to podstawa dobrego żywienia!

5.3.13

Za daleko od natury

Coraz bardziej uświadamiam sobie, w jak wielu aspektach odeszliśmy od natury i jaki ma to na nas wpływ. Nasze ciała i umysły codziennie dają nieśmiało znać - zabierz mnie na spacer, poruszaj mną, daj mi świeżego powietrza, wrzuć we mnie warzywo. A my się odwracamy, odcinamy, ignorujemy. No i co? Albo warczymy na wszystko, co nam przeszkadza ("Jak ten koleś jeździ! Idiota!" "Niech ta Pani przestanie się rozpychać na siedzeniu! Gruba taka!"), albo na naszych plecach kamień można rozłupać, bo tak jesteśmy spięci. Jeśli tak długo ciągniemy, to prędzej czy później zaczynamy być smutni, rozdrażnieni i zmęczeni.
Pewnie już każdy słyszał te kuriozalne anegdoty opisujące dzieci, które nie mają pojęcia skąd bierze się miód, ogórek, czy mleko. A ja dobrze pamiętam, że w naszym prl-owskim przedszkolu na podwórku był warzywnik i hodowaliśmy sami marchewkę, kapustę i bóg wie co jeszcze. Robiliśmy zielniki, uczyliśmy się nazywać drzewa i rośliny. Kolejna szokująca sytuacja spotkała mnie w sklepie spożywczym, gdzie pan kasjer nie wiedział, co to jest cukinia i jak się to je. I nikogo to nie dziwi, że wcinam batonika w pazłotku, ale jeśli delektuje się surową marchewczką czy kalafiorem, to wszyscy patrzą się, jakbym co najmniej pupę pokazywała publicznie. Ech...

obrazek z Adbusters #84

Co zrobić, by tak nie robić, czyli poradnik dla mieszczuchów:
1. Zamień samochód/autobus/etc. na rower lub chodź, chodź, chodź, jak najwięcej. Mów sobie: winda - nie dla mnie, schody ruchome - nie dla mnie. Wysiadaj przystanek wcześniej i spaceruj. Robi się coraz cieplej, więc bez wymówek!
2. Kup sobie fajne, zielone roślinki. A może w końcu posiej coś sam! Ha, ale perwersyjna myśl. :) Polecam rzeżuchę, bo ta wyrośnie nawet chyba na kamieniu :) Ale tak - widok zieleni i kolor zielony nas uspokaja, wycisza i jest na to tona badań, choć na chłopski rozum - 1000 lat temu żyliśmy w lesie i coś (chyba nawet sporo) nam z tego zostało, że wśród zieleni czujemy się bezpiecznie, a mieście nie do końca.
3. Raz w tygodniu (co najmniej) idź na dłuuuugaśmy spacer np. do parku. Tak do PARKU, to taki las dla mieszczuchów. Wciągaj w to bliskich. Nie ma nic przyjemniejszego na spacerze, niż dobrze towarzystwo. Polecam też ogrody botaniczne i zoo. Albo nawet wyjazd na jeden dzień poza miasto. Ach szalejemy!
4. Regularnie wietrz mieszkanie - Uwaga! to opcja dla na prawdę leniwych.
5. Unikaj mocno przetworzonych produktów - zrób coś od podstaw. Pomyśl jeszcze 20 lat temu to Twoja mam suszyła makaron i lepiła pierogi i co? Smaczne były? Znajomi znajomych nawet uwarzyli sami piwo i bawili się przy tym wyśmienicie.
6. Unikaj używania zbyt dużej ilości chemii w domu. Płyn do mycia naczyń, pasty do zębów, proszki, domestosy i inne shity można zastąpić przyjaźniejszymi produktami. Wystarczy szare mydło, pasta szałwiowa, orzechy piorące, sól, ocet i OMG cudowny sok z cytryny. Niektóre ubrania nawet można przewietrzyć - nie trzeba od razu do pralki.

To tylko kilka przykładów, jak połączyć się na nowo z naturą. Znajdź swój sposób i nie daj się miastu!